Przez dłuższy czas jechaliśmy w ciszy . W końcu nie wytrzymałam :
- Co to za okazja ? – kiedy to powiedziałam , zaśmiał się . Wydawał się być rozbawiony moim pytaniem . – Nie śmiej się ! Ja na serio pytam .
- No dobra nie złość się kochanie . Nie przypominasz sobie jaki dziś dzień ? – nie wiedziałam o co mu chodzi , ale jednak próbowałam sobie przypomnieć , co za dzień dziś mamy :
- No czwartek , a co ? – zarechotał głośno . – Ej ! Mógłbyś się w końcu przestać ze mnie śmiać ? Nie rozumiem co tu się dzieje . I dlaczego w ogóle jedziemy w stronę „naszej łąki” ,a nie do Seattle , co ? – w tym momencie zauważyłam , że Jacob skręca na drogę prowadzącą na łąkę . Próbowałam zrozumieć co się dzieję , ale nic z tego .
Nagle Jake zatrzymał się na uboczu i odwrócił się do mnie przodem . Oczy miał pełne entuzjazmu , a usta wykrzywiły mu się w szeroki uśmiech .
- No dobrze , powiem Ci . Ale nie bądź na mnie zła . To nie tylko mój pomysł .- jak to ? nie tylko jego pomysł ? co tu jest do cholery grane ? . – To Alice , to ona to wymyśliła . – no pięknie , Alice … teraz mogłam się wszystkiego spodziewać. Jeżeli ona maczała w tym palce to już nie mógł być spontaniczny wypad do Seattle . Zaczynałam się bać … – Choć jednak ten pomysł mi się spodobał … po części . – gdy to mówił wydawał się być spięty . Byłam trochę na niego zła , że spiskował z Alice za moimi plecami ,ale ileż można być złym na takiego chłopka jak on ? . Zaraz , zaraz skoro Alice była w to wplątana , to reszta rodziny też . No pięknie ! Jak zwykle wszyscy wiedzą o wszystkim , tylko nie JA !
- Renesmee , czemu nic nie mówisz ? Zdenerwowałaś się na mnie , co ? Jeżeli tak to naprawdę cię przepraszam ,ale nie miałem wyboru … kochanie wybaczysz mi ? – Był zmartwiony i to było widać po jego oczach .
- Nie, nie jestem zła na ciebie . Ale na Alice , że cię w to wplątała . Co ona w ogóle knuje ? –zaczęłam rozmyślać na co też mogła wpaść moja ciotka …
- Yhmmm… Nessie ?
- Tak ?
- Ty naprawdę nie wiesz , który dzisiaj jest ? – do jego oczu nagle napłynęło rozbawienie .
- Nie ,a co ? – naprawdę mało mnie obchodziło to , który dzisiaj jest . Bardziej martwiłam się co też knuje ta nasza Alice…
- No bo wiesz … dzisiaj są … no… twoje urodziny – uśmiechnął się i czekał na moją reakcję. Po krótkim szoku zrozumiałam , co Alice kombinowała . No tak ,organizowała mi przyjęcie – dziś kończyłam 17 lat .
- Szczerze mówiąc , zapomniałam o tym . Myślałam , że są dopiero za tydzień .
- Chyba dawno nie zaglądałaś do kalendarza. – Pocałował mnie przelotnie w kącik ust i złożył życzenia urodzinowe . – Ale prezent dostaniesz dopiero wieczorem kochanie – uśmiechnął się, znów mnie pocałował i wjechał z powrotem na szosę .
Po paru minutach byliśmy już u celu . W miejscu , gdzie zawsze z Jacob’em parkowaliśmy samochód stały auta moich bliskich . W tym momencie wpadłam na pewien pomysł :
- Jake …- zaczęłam , a mój ukochany spojrzał w moją stronę na znak ,że mam kontynuować. – No bo dziś mam urodziny i tak sobie myślałam , czy nie mógłbyś zawieść mnie na łąkę tak jak kiedyś to robiłeś ? – byłam pełna entuzjazmu , ponieważ gdy byłam mała uwielbiałam jeździć na moim własnym wilku . Moja prośba go rozbawiła :
- A może zaniosę cię jak będziemy wracać , bo wiesz … to moja jedyna koszula , a nie chciałbym jej zniszczyć . Rozumiesz, prawda ? – zaczęłam się panicznie śmiać bo zobaczyłam z jakim zakłopotaniem to mówił .
- Oczywiście ,że tak głuptasie ! – mówiąc to rzuciłam mu się na szyję .
- Ufff ! A ja już myślałem , że za wszelką cenę będziesz chciała się WŁAŚNIE TERAZ przejechać . Ulżyło mi – powiedziawszy to, zarechotał cichutko . Nabijał się ze mnie .
- Ej , jak tak możesz myśleć ! Ja nie jestem jak ten inne jedynaczki , które musza mieć wszystko czego sobie zapragną . Ja nie jestem płytka ! – nakrzyczałam na niego udając obrażoną, ale najwidoczniej nie wyszło mi to , bo Jake zaśmiał się tylko i powiedział :
- Oczywiście skarbie , nie jesteś płytka . Ty jesteś po prostu PANEL ! – powiedziawszy to prychnął głośnym śmiechem . Tak szczerze mówiąc to ten żart mu się nie udał i nie był wcale śmieszny, ale dałam mu sójkę w bok i grając obrażoną księżniczkę poszłam w stronę polany . Ale za chwilę usłyszałam wołanie :
- Nessie ! Hej , Renesmee ! Czekaj na mnie ! Chyba się nie obraziłaś ? – nie minęły sekundy a Jacob był już przy mnie . Spojrzałam mu prosto w oczy . Nie , nie mogłam już udawać . Te jego oczy , hmmmm… marzenie !
- Oczywiście ,że się nie obraziłam ! – w tym momencie najpierw mnie pocałował ,a potem wziął za biodra, uniósł wysoko w górę jak małe dziecko i usadził mnie wygodnie na swoich plecach . Ruszyliśmy rozbawieni w kierunku łąki .